Wszyscy znamy opinie statystycznego mieszkańca naszego pięknego kraju o ubezpieczeniach. Są to niemal wyłącznie konotacje negatywne: „złodzieje to mało powiedziane, nie obrażając złodziei”, „tasiemce żerujące na ludzkiej krzywdzie”, „kłamią”, „oszukują” itd. Dlaczego właśnie takie? Najłatwiej byłoby mi się oczywiście wpisać w stereotyp i „pojechać” po firmach ubezpieczeniowych, czym szybko zyskałbym poklask. Podejmę się jednak trudniejszego zadania i zachowam obiektywizm.
Niestety jest tak, że opinie, które są wpisywane na forach, to zwykle ujście frustracji zgorzknialców, narzekaczy i nerwusów. Nie mówię, że tak jest w każdym przypadku i że każdy zły wpis mija się z prawdą. Ale taka natura statystycznego Polaka – łatwiej mu marudzić, niż chwalić. Dlatego mało jest w sieci opinii pozytywnych. Ludzie zadowoleni z działania swoich umów nie czują potrzeby, aby dzielić się tym ze światem. Tym bardziej, że skoro polisa musiała zadziałać, to znaczy, że wydarzyło się coś złego. W Internecie ciężko też oddzielić osoby dzielące się prawdziwymi historiami, od tych, które tylko coś słyszały od żony brata szwagra i teraz przekazują zniekształconą i naciągniętą opowiastkę z tendencyjnym finałem.
Co faktycznie wpływa na niekorzystną reputację ubezpieczeń? Czy jest ona prawdziwa, czy może to jednak mit i wcale nie jest ona aż tak niska?
Pierwszy punkt to niewywiązywanie się firm ubezpieczeniowych ze swoich zobowiązań.
To najgorszy zarzut jaki istnieje i nikt nie próbuje go podważyć, ani w żaden sposób umniejszyć jego znaczenia. Przykre to, ale czasami trzeba napisać odwołanie od decyzji o braku wypłaty albo wypłaty zbyt niskiego odszkodowania. Rzadziej, ale bywa, że trzeba iść do sądu. Jeżeli racja jest po naszej stronie, to ostatecznie swoje wywalczymy. Pytanie tylko po co po drodze tyle nerwów. Instytucje państwowe sprawdzają praktyki ubezpieczycieli i jeżeli odbiegają one od standardów, to otrzymują oni kary finansowe. Jeżeli istnieje grupa poszkodowanych, łączą oni siły i składają pozwy zbiorowe poprzez kancelarie, które się w tym specjalizują. To sytuacja szczególnie powszechna wobec zakładów, które oferowały tak zwane polisolokaty. Co ciekawe, w Polsce zostało pozwanych przy użyciu pozwu zbiorowego tylko 8 firm ubezpieczeniowych na 70 działających. Ale zła opinia przykleiła się do wszystkich. Tak się niestety dzieje, ktoś nasikał do basenu i teraz wszyscy w tym pływają.
Może być również tak, że zostało nam sprzedane nie to, co chcieliśmy. Później człowiek jest niezadowolony, bo chciał oszczędzać na emeryturę, a połowa wpłaconych pieniędzy została pochłonięta przez koszty ubezpieczenia albo zawyżone opłaty produktowe. Inny chciał być ubezpieczony od wszelkich uszczerbków na zdrowiu, złamań, skręceń i oparzeń, a dostał umowę tylko od kalectw. Teraz złamał rękę i świadczenie mu się nie należy. Obawiam się, że mogą wydarzyć się również takie sytuacje, że agent sprzedał to, z czego miał najwięcej prowizji, a nie to, co najlepsze w sytuacji klienta. Na szczęście kłamstwo ma krótkie nogi i rynek szybko weryfikuje takich pseudodoradców. Jest to jednocześnie ostrzeżenie, aby robić jakikolwiek rekonesans przed związaniem się swoim podpisem z ubezpieczycielem za pośrednictwem tego czy innego agenta.
Następna sprawa to ogólne warunki ubezpieczenia. Wiadomo, nuda. Ale to co powinno przykuć Twoją uwagę, to paragraf nazywający się „ograniczenia odpowiedzialności”, „wykluczenia odpowiedzialności”, „wykluczenia generalne” itp. Przecież tam jest napisane kiedy firma nie zapłaci za Twoją krzywdę. Dla przykładu nie wypłaci świadczenia za niezdolność do pracy powstałą wskutek wypadku, gdy pokrzywdzony doprowadził do niego przez działanie narkotyków lub dopalaczy, alkohol, czy też chciał popełnić przestępstwo. Z pewnością warto to wiedzieć.
A może bardzo lekko podchodzimy do wypełnienia z agentem ankiety medycznej? Przemilczamy niektóre zajścia z przeszłości. Może się w takim razie wydarzyć później niemiła niespodzianka w postaci odpowiedzi odmownej na nasze roszczenie. Nie musi, bo w niektórych przypadkach te „niedopowiedzenia” się przedawniają albo też nie mają znaczenia. Z tego punktu należy zapamiętać, że porządne i szczegółowe wypełnienie formularza medycznego przy wniosku o ubezpieczenie jest bardzo ważne.
O ile okoliczności opisane powyżej są mniej lub bardziej znane, to ostatnia sytuacja jest tą, o której prawie zawsze zapominamy. Kupuję ubezpieczenie z myślą o tym, że jeżeli stanie mi się coś, co wyłączy mnie na pewien czas z pracy, to odszkodowanie pozwoli mi żyć na niezmienionym poziomie. Ubezpieczyciel wypłaca świadczenie zgodnie z umową. Mogę teraz żyć i wydawać tyle, co wcześniej przez trzy miesiące. Okazuje się jednak, że nie wziąłem pod uwagę kolejki do państwowej służby zdrowia. Operacja czy zabieg, którego wymagam, aby wrócić do zdrowia, a tym samym do pracy, oddala się o sześć miesięcy. Na to nie mogę sobie pozwolić, więc korzystam z prywatnego sektora usług medycznych. Tylko tu pojawia się problem, bo zaczynam wydawać na leczenie, zabieg i rehabilitację pieniądze, które miały być przeznaczone na codzienne wydatki. Ten plan zabezpieczający, mimo wypłaty obiecanych mi środków pieniężnych, również nie zadziałał. Tylko czyja to wina? Moja, że tego nie przewidziałem? Doradcy, że nie podpowiedział? A może podpowiedział, ale nie chciałem płacić wyższej składki? I dlatego postanowiłem kupić ograniczony zakres ochrony?
Chciałoby się być ubezpieczonym od wszystkiego z sumami gwarantującymi ogromne odszkodowania, ale ostatecznie wymaga to zapłacenia adekwatnej składki. Z badań wynika, że ludzie generalnie nie są przeciwni ubezpieczeniom i gdyby były darmowe, to każdy by je chciał. Summa summarum chodzi o płacenie za te umowy i wątpliwości jakie mamy z tym związane. W połączeniu ze stereotypami i negatywnymi konotacjami otrzymujemy mierny wynik w postaci niskiego odsetka ubezpieczonych Polaków. Zła opinia o ubezpieczeniach to moim zdaniem tylko wrażenie, które zyskujemy dzięki tej głośniejszej części społeczeństwa – mówiącej o nich źle. Taka jest prawda. Jednak prawda jest jak poezja. Mało kto lubi poezję. Na zachodzie stosunek wydatków na ubezpieczenia do PKB jest cztery razy wyższy niż u nas. Taki kierunek powinniśmy obrać. Wtedy więcej osób się ubezpieczy, więcej rodzin otrzyma odszkodowania i bardziej się do tej idei przekonamy.