Odrzucamy od siebie złe myśli. To naturalne. Przecież nie da się żyć, cały czas się martwiąc. Jeżeli coś ma się stać, to komuś, na pewno nie mnie. Nieszczęścia dotyczą tylko osób trzecich. Do czasu aż…
Zastanów się przez chwilę, jeżeli z jakiegoś powodu nie będziesz mógł pracować przez miesiąc, czy popadniesz w kłopoty finansowe? Pewnie jakoś poradzisz sobie z tą sytuacją, to tylko kilka tygodni. Czy to z oszczędności, czy szybkiej pożyczki od znajomych. Za chwilę staniesz na nogi, oddasz, a życie będzie toczyło się dalej.
A gdyby to trwało jednak trochę dłużej, np. pół roku? Czy jesteś w stanie utrzymać się w tym czasie bez comiesięcznych wpływów? Czy masz tyle oszczędności? A może będziesz musiał wspomóc się kredytem gotówkowym? Są pewne stałe koszty, jak jedzenie, rachunki czy raty, które i tak trzeba ponosić.
Jaki w takim razie będzie stan Twoich finansów, jeżeli Twoja niezdolność do pracy potrwa dłużej niż rok? Czy Twoja finansowa poduszka bezpieczeństwa jest na to przygotowana? A może planujesz być czyimś utrzymankiem? Albo nie planujesz, tylko po prostu będziesz musiał?
Większość osób odpowiada, że nie jest przygotowana na okres dłuższego wyłączenia z pracy zawodowej i wskazuje, że ich standard życia uległby w takiej sytuacji znacznemu pogorszeniu. Niektórzy używają również słowa „katastrofa”. Inni, wskutek wrodzonego optymizmu, automatycznie odrzucają od siebie myśl, że takie rzeczy są w ogóle możliwe. Przecież jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej.
W momencie wypadku lub choroby, które wyłączają Cię z pracy, dostajesz od państwa rentę. Wysokość tego świadczenia jest raczej licha, szczególnie u osób prowadzących działalność gospodarczą. Oczywiście, może się również zdarzyć, że nie będzie Ci się należało żadne wsparcie. Bo kryteria, bo za krótki okres składkowy itd.
Poznaj Piotrka. Pracuje na działalności, ma żonę, dwoje małych dzieci, samochód i mieszkanie z kredytem. Żona tylko dorabia, a na co dzień jej głównym zajęciem jest dbanie o gospodarstwo domowe i potomstwo. Pewnego dnia Piotrek miał pecha i uległ strasznemu wypadkowi. Nie może pracować i nie wiadomo kiedy mu się poprawi. Dostał rentę z ZUSu w szalonej wysokości 600 zł. Żona opiekuje się nim najlepiej jak umie. Zaczynają się jednak problemy finansowe. W kolejce do lekarza trzeba oczywiście swoje odczekać. Piotr do tej pory był głównym żywicielem swojej rodziny, a teraz, nie dość, że nie zarabia, to jeszcze wymaga opieki i dodatkowych nakładów na leczenie, rehabilitację itp. Przestaje spłacać kredyt. Są teraz ważniejsze wydatki. Czuje, że jest obciążeniem. Dostaje listy z ostatecznym wezwaniem do zapłaty raty, ma naliczone karne odsetki. Staje przed groźbą wypowiedzenia mu umowy kredytowej, wizyty komornika, wstydu przed sąsiadami i utraty majątku. Jego życie zamieniło się w koszmar, tylko czy tak musiało być?
Teraz poznaj Wiesława. Również prowadzi działalność gospodarczą, ma niepracującą żonę i dzieci. Mieszka w szeregowcu, rzecz jasna, obciążonym kredytem hipotecznym. Któregoś feralnego dnia Wiesław źle się poczuł. Poszedł na badania. Diagnoza była jak wyrok – nowotwór. Choroba przykuła go do łóżka. Okazało się, że jego dolegliwość nie podlega refundacji NFZ-etu. Oczywiście dostał sześć stówek z ZUS-u. Tylko dlaczego Wiesław jest w dużo lepszej sytuacji niż Piotr? Z pewnością nie dlatego, że lepiej zachorować, niż mieć wypadek. Wiesław zawczasu wykupił dodatkowe, prywatne ubezpieczenie. Najpierw dostał odszkodowanie za diagnozę poważnej choroby – kilkaset tysięcy złotych. Kwota pokryła koszty prywatnych wizyt lekarskich, badań, zabiegów i operacji. Z nawiązką. Wystarczyło również na codzienne wydatki związane z życiem i raty kredytu. Wiesiek mógł również odbyć zagraniczną konsultację swojego przypadku. Ponadto otrzymywał po kilka tysięcy złotych za każdą hospitalizację. Po roku okazało się, że już nigdy nie będzie zdolny do pracy. Wtedy otrzymał kolejne odszkodowanie, również kilkaset tysięcy. Kwotę zamienił na dożywotnią, prywatną, niezależną od państwa rentę. Mimo nieszczęścia jakie go spotkało, żyje na poziomie sprzed choroby.
Ubezpieczenia nie chronią przed wypadkami, ani chorobami. Nie mniej jednak odszkodowania z ubezpieczeń bezsprzecznie ratują nadwyrężone lub zrujnowane tymi zdarzeniami finanse rodzinne. ZUS nie wystarczy. Mamy tu dwie wymyślone historie, dwie podobne do siebie osoby. Wiesław dał radę, podczas gdy Piotr miał pecha. Mógł mieć jeszcze większego, gdyby nie miał żony i nie miałby kto się nim zająć po wypadku.
A jaka będzie Twoja historia? Wolisz być jak Wiesiek czy Piotrek? Zaplanować zawczasu czy odłożyć to zmartwienie na kiedyś? Chorobą jest brak polisy z opcjami: niezdolność do pracy, poważne zachorowanie, kalectwa i hospitalizacje, z odszkodowaniami na odpowiednio wysokim poziomie. Takimi, żebyś w razie trwałej sytuacji braku możliwości powrotu do pracy, żył na poziomie, do którego jesteś przyzwyczajony.
Ja wiem, jak wyleczyć tę chorobę. Znam się na projektowaniu prywatnych rent jak mało kto. Zajmuję się tym na co dzień. Projektowałem również własną. Teraz to tylko kwestia tego, czy pacjent, Ty, chce poddać się leczeniu i w końcu zrzucić swoje ryzyko na ubezpieczyciela.
A może masz już polisę i czujesz się z nią bezpiecznie? Lepiej dobrze sprawdź jej zakres i to, co ona gwarantuje. Szczególnie w sytuacji, gdy zakładałeś ją kilka lat temu. Od tamtego czasu na rynku sporo się zmieniło. Być może da się ją przerobić i przystosować do dzisiejszych realiów, chociaż często stary produkt odstaje warunkami od sprzedawanych obecnie.
Korzystanie ze starego rozwiązania to jak mieszkanie w starej chacie. Musisz włożyć dużo wysiłku w jej unowocześnienie, a mimo to nadal pozostają problemy typowe dla starego domu. Ja proponuję budowę nowego domu, na nowej działce. Kto chciałby wstawiać stare, stuletnie, miedziane rury do nowego domu? Jasne, że można ich użyć, ale trzeba się przy tym tyle natrudzić, że takie działanie zupełnie traci sens. O wiele łatwiej jest zacząć od zera.