Wiele osób pyta: „Skąd czerpać wiedzę”? Gdzie szukać wskazówek i wiarygodnych informacji? Sprawdźcie na www.żartuję.nie.ma.takiej.strony. Jest cały ogrom odpowiedzi na powyższe pytania, a gdy przyjdzie ten czas, że wydam swoją książkę, to postaram się zawrzeć w niej swego rodzaju kompendium. No tak, ale jeszcze jej nie ma. A dzisiaj skupimy się na dość nieoczywistym na pierwszy rzut oka kierunku. Drugi raz w życiu, razem z moim dwuletnim synkiem, przeżywam przygodę poznawania świata od nowa. Będąc dorosłym oglądającym animacje przeznaczone dla najmłodszych, widzi się oczywiście więcej niż tylko przekaz wprost. Jeżeli trochę się wysilisz, rzecz jasna, to zauważysz pewne uniwersalne wartości i przenośnie. Co powiecie w takim razie na ukryty przekaz z bajek dla dzieci jako źródło inspiracji w życiu codziennym?

Zacznijmy od przypomnienia jednej z najbardziej znanych, mianowicie „Trzech małych świnek” autorstwa Jennifer Greenway. Świnki wyruszyły w świat szukać lepszego życia. Ich mama nie była bowiem w stanie zapewnić im odpowiedniego bytu. Postanowiły więc poprawić swój los na własną rękę. Należało się gdzieś osiedlić, a to znaczy, że potrzebne było bezpieczne miejsce do spania – dom. Pierwsza świnka stwierdziła, że nie będzie się zbytnio wysilać. W końcu dom to dom. Zbudowała go z siana. Druga przeznaczyła na swój cel więcej czasu i staranności niż pierwsza. Jako materiału budowlanego użyła wyschniętych patyków. Trzecia świnka zdecydowała się jeszcze bardziej przyłożyć do tego zadania. Wybrała najbardziej adekwatny materiał i zbudowała dom przy użyciu cegieł i cementu – murowany.

Wszystko było dobrze, do czasu aż nie przyszedł pierwszy test. Zagrożenie. Drapieżnik, amator wieprzowiny. Domek z siana zdmuchnął bez problemu. Okazało się, że tylko z nazwy był domostwem. Świnka ledwo uszła z życiem, ale musiała uciekać. Domek z drewna ustąpił po kilku mocniejszych podmuchach, mimo że wydawał się solidniejszy. Świnka również została skazana na banicję, uciekła, plując sobie w brodę, że zawczasu nie przyłożyła się do tego arcyważnego zadania, jakim było zbudowanie porządnej chaty. Gdy wilk próbował zdmuchnąć trzeci domek, świnka, która w nim mieszkała, tylko obserwowała go przez okno. Porządne mury wytrzymały atak mięsożercy. Wilk nie poddał się po pierwszej próbie, chciał jeszcze włamać się przez komin, lecz i tam czekała na niego niemiła niespodzianka – wpadł prosto do gara z wrzątkiem.

Czego uczymy się zatem z tej historii? Czy tego, że lepiej mieszkać w murowanym domu, a nie takim z siana czy drewna? Czy tego, że trzeba mieć w razie czego kocioł z wodą ustawiony na ogniu pod wylotem z komina? Jeżeli komuś to wystarcza, to ok. Nic nie skorzysta, czytając dalej. A gdyby zauważyć, że uniwersalną wartością przekazywaną w tej bajce jest robienie rzeczy porządnie? Nie zadowalanie się bylejakością. Zauważenie większej liczby cech rzeczy, niż tylko ich nazwy. Bo inaczej niż „porządnie” wpędza nas prędzej czy później w kłopoty? I nie chodzi o iluzoryczne poczucie bezpieczeństwa, bo mam dom. A dom to dom. Chodzi jeszcze o odpowiedź na pytanie, co mi ten dom rzeczywiście zapewnia.

Poproszę najtańsze ubezpieczenie, nieważne jakie. Ubezpieczenie to ubezpieczenie. Tylko czy taniocha za pięć dych, wybrana z witrynki multiagencji ubezpieczeniowej, jest wystarczająca? Albo otwarta grupówka z porównywarki internetowej? Czy nawet zbiorowe ubezpieczenie z pracy? Takie umowy są raczej zrobione z siana. Nie są całkiem do kitu, coś tam zapewniają, ale co Ci z tych pięciu tysięcy złotych odszkodowania z tytułu nowotworu? Poważna choroba, jak wilk, zdmuchnie Ci dom i całe poczucie bezpieczeństwa. A czy terminówka za stówę wystarczy? Niestety, nie wystarczy. Po pewnym czasie możesz już nie móc wykupić porządnej umowy, i podobnie jak druga świnka, będziesz żałował, że odpowiednio się nie przyłożyłeś. Próbowałeś, ale poszedłeś na łatwiznę i kupiłeś okazyjnie. A jak mówi mistrz Yoda: „Albo robisz, albo nie robisz, nie ma próbowania”. Ubezpieczenie ma cenę adekwatną do jakości, jaką reprezentuje. Pomijam oczywiście słomiaki, z ceną jak za murowane, sprzedawane przez naciągaczy. Solidna umowa wymaga projektu, fachowca, który przypilnuje wykonania i z należytą starannością dobierze wszystkie dodatki. I za to należy zapłacić. To czy ubezpieczenie jest dobre, wiemy, gdy przyjdzie wilk, czyli test.

No tak, ale nikt nie chce przepłacić, bo wyjdzie przed kolegami na frajera. „Płacisz za ubezpieczenie 300 zł miesięcznie? Haha, ja pochodziłem, poszukałem i kupiłem za 120 zł”. Po co w takim razie płacić więcej, skoro, jak widać, da się mniej? Odpowiedź na to pytanie nie jest prosta, bo mamy różne potrzeby. Jednak pierwsze, co mi przyszło do głowy, to porównanie do naszych domków z historii powyżej. Gdybym powiedział, ale z Ciebie frajer, bo kupiłeś mieszkanie za 300 tysięcy złotych, ja kupiłem za 120? Wówczas mózg produkuje bliższą rzeczywistości odpowiedź na tę zaczepkę. Pewnie byś zapytał, a co to za mieszkanie? Co w nim masz? Ile pomieszczeń? Jaki metraż? Ile pięter? Rok budowy? Czy jest oddzielna kuchnia, ogródek, garaż itd. Czyli mieszkanie to jednak nie tylko mieszkanie, wszystko zależy, jakie jest ono dokładnie. Nie da się porównać dwupoziomowego domku do kawalerki. Zestaw cech nieruchomości powoduje, że kosztuje mniej lub więcej – adekwatnie do jakości. A ubezpieczenie to w głowach większości nadal tylko ubezpieczenie.

Przejdźmy do drugiej bajki. „O wilku i siedmiu koźlątkach” autorstwa Braci Grimm. Ponieważ kozia mama musiała iść po zakupy, koźlęta miały zostać same w domu. Mama martwiła się o ich bezpieczeństwo, więc przestrzegła je przed wilkiem, tłumacząc, aby otwierały drzwi tylko jej i nikomu więcej. Gdy tylko wyszła, wilk spróbował swoich sił, chcąc podstępnie dostać się do środka. Koźlęta jednak poznały jego gruby głos. Do drugiej próby przygotował się lepiej, obniżając go przy pomocy kredy. Koźlęta mimo wszystko wypatrzyły przez okno jego czarne łapy. Do trzeciej próby wytarzał kończyny w mące. Małe kozy wpuściły wilka, a on połknął jedną po drugiej, niszcząc wszystko wokoło i zostawiając wielki bałagan. Tylko jednej nie znalazł, i ta jedna, razem z matką, uratowały ostatecznie pozostałe, gdy okazało się, że jeszcze nie są padliną. Ale nie w tym rzecz.

Jaką naukę możemy wyciągnąć z tej historii? Ci, którzy biorą tylko wprost, nie doszli do tego miejsca w tekście, więc przejdźmy od razu do konkretów. Najważniejszy morał to: uważaj kogo wpuszczasz do domu. Weryfikuj kim jest, jakie ma zamiary i jakie kompetencje. Bo gdy przyjdzie dzień próby, żebyś nie zastał zamiast porządku jakiejś wariacji armageddonu. Miast spokoju, masa problemów. Był gość, ładnie ubrany, dobrze gadał, to kupiłem. A teraz się okazuje, że koszty umowy były tak ogromne, że po paru latach chcę spieniężyć swoją umowę, a tam jest zero. Albo byłem w szpitalu, a odszkodowanie się nie należy. Mimo, że w polisie miałem szpital. A bo to, bo tamto, paragrafy, definicje, blabla, za krótko byłeś, nie na to i w ogóle. To to był doradca? Czy gamoń i hochsztapler? Pamiętaj, że nie kupisz świetnych szwajcarskich noży od cyganów na parkingu przy autostradzie, ani nie zrobisz interesu życia, zamawiając dowolny towar z telemango.

Agent podaje się za specjalistę, a jest dziadem. Zweryfikuj go, kim jest, jak długo pracuje, jakie ma doświadczenie, osiągnięcia. Czy jest członkiem Million Dollar Round Table, finansowej, światowej czołówki i gwarancji jakości? Bardzo dobrym testem jest również to, jaką posiada polisę ubezpieczeniową dla siebie. Niech się pochwali. Możliwe, że sam nie wierzy w to, co sprzedaje, a to czyni go tylko domokrążcą. Z pewnością nie Twoim zaufanym doradcą finansowym. Ile jest 2+2? Prawnicy mówią, żeby ich nie cytować, ale między 3 a 5. Księgowy pyta, a ile ma być? A dobry doradca finansowy mówi, jak jest.

Twój doradca to Twój komfort. Znajdź go i mu zaufaj. Zawierz mu swoje finansowe bezpieczeństwo i swoją finansową przyszłość. Twoim zmartwieniem powinno być tylko to, gdzie podpisać. Nie musisz poznawać wszystkich produktów, jakie można znaleźć na rynku. Nie musisz po nocach studiować ogólnych warunków ubezpieczeń, które, jak się okazuje, są bardzo szczegółowe. Niech on to zrobi za Ciebie i dla Ciebie. Wie, czego tam szukać i co oznaczają poszczególne terminy. Doradzi Ci i podpowie. A następnie Ty zrób tak, jak mówi. To nie jest proste, znaleźć taką osobę, ale gdy przyjdzie wilk, nie będziesz tej decyzji żałował.

Udostępnij artykuł

Jeśli artykuł Ci się podoba udostępnij go proszę!