Niezmiernie ważna i bardzo pilna sprawa, w której istotną, a wręcz kluczową rolę, możecie odegrać Wy, dzieci swoich rodziców – seniorów. Materia, której dotkniemy w tym krótkim artykule odnosi się również do wartości, jaką możecie wnieść, jako wnuczęta swoich dziadków.

Baby boomers, czyli powojenne pokolenie wyżu demograficznego urodzone w latach 1946 – 1964 to osoby, które są już na emeryturze lub widzą ją już na horyzoncie. Otóż są to osoby, które bardzo często przepracowały wiele lat, jak nie całe życie, w tej samej firmie. Przez cały ten okres były ubezpieczone w tzw. „grupówce”, „zbiorowym” czy „pracowniczym”. Następnie kończąc pracę, wybrali wariant kontynuowania tej umowy na indywidualnych warunkach. I tak płacą za nie każdego miesiąca, przez kolejne lata.

Ubezpieczenie grupowe (właścicielem jest pracodawca) to bardzo popularne rozwiązanie zabezpieczające Polaków przed finansowymi skutkami niemiłych zdarzeń. Charakteryzują się zwykle przystępną, niską ceną, szerokim zakresem, świadczeniami rodzinnymi (urodzenie dziecka, śmierć teścia) i minimalnymi formalnościami (krótka deklaracja przystąpienia do ubezpieczenia, brak ankiety medycznej). O ile opcje wypadkowe, takie jak trwały uszczerbek na zdrowiu i dniówki za pobyt w szpitalu wychodzą tu rzeczywiście tanio to umowy grupowe mają cały szereg ograniczeń. Najważniejszym z nich jest to, że sumy ubezpieczenia są w większości tych umów za niskie, więc i świadczenia z nich są raczej symboliczne. Niestety te umowy są w większości dość niskiej jakości. Zdarzają się oczywiście też perełki, ale te występują na polskim rynku w ilościach aptekarskich.

W związku z dość treściwą formą dzisiejszego wpisu nie będę się rozwodził nad rodzajami tych umów i kontynuacji, wymuszonych zmian warunków po osiągnięciu odpowiedniego wieku czy też do samych zapisów z ogólnych warunków ubezpieczenia. Proszę mnie też źle nie zrozumieć. Ja nie neguję istnienia takich polis. One są tanie, a dzięki temu powszechnie dostępne. Zresztą, nawet najgorsza polisa jest najlepsza, jeżeli jest jedyna. Lepszy rydz, niż nic, a w podeszłym wieku, nie ma za wielu opcji na doubezpieczenie się.

Czy słyszeliście o takich sytuacjach, że ktoś płacił składki przez 40 lat, a później o jednej zapomniał, a akurat umarł i towarzystwo ubezpieczeniowe nie wypłaciło odszkodowania? Albo było z tym dużo problemów? Co za przypadek, prawda? Jedna składka i właśnie wtedy… Dlaczego tak się stało?

Bo te polisy to umowy czysto ochronne. To znaczy, że co miesiąc płacimy za kolejny miesiąc ochrony. Z góry. Bardzo często nie przelewem, a na poczcie. Brak składki równa się brakowi ochrony. Niby logiczne. Ale…

No właśnie rzecz w tym, że ci ludzie dość często „zapominają” zapłacić tej ostatniej składki, bo na przykład zachorowali i trafili do szpitala, w którym spędzają miesiąc, dwa lub dłużej. I nie myśleli o tym, bo raczej zdrowie zaprzątało całą ich uwagę. A następnie odchodzą. Nikt z rodziny nie myślał wtedy o tym czy była polisa, ani czy była opłacona.

Co możecie zrobić?

Jedna rzecz to nadpłacić dwie lub trzy składki za umowę. Wówczas nawet nieplanowana wizyta w placówce medycznej nie wyłączy ochrony ubezpieczeniowej i obędzie się bez przykrych doświadczeń.

Istnieje też drugi sposób. Ustawcie rodzicom/dziadkom stały przelew na koncie na zapłatę składki za ubezpieczenie. Zaplanujcie go na comiesięczny transfer, dzień po wpływie emerytury. I już tylko ten symboliczny ruch spowoduje, że nie będzie niemiłej niespodzianki.

Bo równie dobrze dziadek czy babcia może wyzdrowieć i wrócić po dwóch miesiącach hospitalizacji do domu i wtedy się okaże, że za każdy dzień w szpitalu też jej nie zapłacą, bo nieopłacone ubezpieczenie nie działało. A to odszkodowanie byłoby idealnym dodatkiem do lichej emerytury i poważnym, mimo wszystko, wpływem w budżecie domowym starszego człowieka.

Ukłony.

Udostępnij artykuł

Jeśli artykuł Ci się podoba udostępnij go proszę!