Człowiek pierwotny, jego rodzina i najbliżsi, w prymitywnych czasach, musieli dbać o siebie sami i być samowystarczalni. Musieli sami zapewniać sobie dach nad głową, ochronę przed niebezpieczeństwami ówczesnego świata, zdobywać prowiant i przyrządzać go lub w późniejszych czasach uprawiać pole, aby następnie korzystać z dobrodziejstw plonu. Byli niezależni, musieli znać się na wszystkim, jednak żyli z dnia na dzień, w wielkiej niepewności i na poziomie poniżej ubóstwa, patrząc z dzisiejszych pozycji.

W którymś momencie rozwoju, ludzie zauważyli, że mają różne talenty. Jeden potrafił robić lepiej jedną rzecz, drugi inną. Zaczęli się wymieniać, pomagać sobie i poziom ich życia wzrósł, choć niezależność została zachwiana. Wymieniali się jednak w barterze swoimi grzecznościami, umiejętnościami czy w dzisiejszym języku – usługami i towarami. Powstały profesje, a wraz z nimi mistrzowie w swoich zawodach. Szewc robił buty, budowlaniec murował, piekarz zapewniał chleb. Stworzyły się specjalizacje.

Zależność ludzi od siebie wzrosła, a niezależność została dobrowolnie oddana za cenę wyższego poziomu życia, komfortu i rozwoju. Dzisiaj żyjemy w czasach bardzo wąskich specjalizacji. Nikt nie zna się na wszystkim. Ludzie sukcesu to ci, którzy są biegli w swojej dziedzinie i mogą z powodzeniem służyć pozostałej części społeczeństwa. Jednocześnie, po pracy stają się konsumentami i są zdani na wyspecjalizowane, wąskie specjalizacje innych osób.

Gdy chcą kupić telewizor marki X, mogą iść do sklepu i znaleźć specjalistę, który doradzi najlepszy produkt. Gdy kupują auto, śmiało mogą zrobić wycieczkę po salonach samochodowych i dowiedzieć się o wielu szczegółach, dzięki wyspecjalizowanym pracownikom tych firm. Gdy planują remont mogą porozmawiać z projektantem, architektem, konstruktorem czy budowlańcem. A gdy chcą się ubezpieczyć? Idą do wyspecjalizowanego w ich sytuacji agenta. A przynajmniej z założenia tak powinno być.

Problem pojawia się jednak w momencie, gdy ktoś źle doradza. Bo jak mówi jeden z moich ulubionych cytatów „To nie to, czego nie wiesz, jest problemem. Problemem jest to, co wiesz, ale okazało się nieprawdą”. A ludzie uwielbiają czuć się ważni. Ludzie uwielbiają też, gdy ktoś ich pyta o radę, bo poczucie ważności staje się wtedy silniejsze. A mistrzami świata czują się właśnie wtedy, gdy tych rad udzielają, a jak pokazuje życie, nie zawsze powinni…

I mimo, że zdajemy sobie sprawę z tego, że jeżeli chcemy inwestować w rubiny to nie powinniśmy o radę pytać taksówkarza to jednak… No właśnie. Wpadamy w pułapkę złego doradztwa przez to, że zadajemy pytania niewłaściwym osobom.

Na pierwszy ogień weźmy szczęśliwego nabywcę nowego auta. Piękne, nowiutkie, nieskazitelne. Lśni, ciesząc oko swojego nowego pana. Doradca w salonie podpowiada, że aby zachować lakier w takim stanie, najlepiej byłoby pokryć go powłoką ceramiczną. Cena nie jest niska, więc ciężko podjąć decyzję od razu. Właściciel postanawia to przemyśleć. Stwierdza, że poradzi się kogoś, kto się zna. Kogoś, kto „siedzi w temacie”. Główkuje i wpada mu do głowy kolega, który jest mechanikiem. A skoro mechanik to zna się na autach. Czyli będzie mógł pomóc.

Tok myślenia, jak najbardziej prawidłowy. Nie podejmować decyzji na hurra, w emocjach. Racjonalnie przemyśleć sprawę, poradzić się kogoś znajomego z branży motoryzacyjnej. Wszystko ok. Tylko co mechanik, który naprawia silniki w używanych autach, może wiedzieć na temat nowych technologii stosowanych w lakiernictwie. Pewnie coś słyszał, to powie co wie. Ale czy wie, co mówi?

Albo, skoro jesteśmy wciąż na początku 2021 roku to jeszcze niektórzy pamiętają motto „nowy rok, nowy ja”. Idziesz na siłownie i zaczynasz ćwiczyć. Klata, plecy, barki, od tego są ciężarki. Brak ci techniki, brak planu ćwiczeń, brak profesjonalnie ułożonej diety. Jak to zmienić i robić dobrze? Najlepiej zapytać kolegi, który już długo ćwiczy. A skąd kolega wie, jak ćwiczyć? Bo zawsze tak ćwiczył! I tu miejsce na mój kolejny, ulubiony cytat – „najbardziej niebezpiecznym wyrażeniem jest >>zawsze robiliśmy to w ten sposób<<”.

Dlaczego nie pytamy trenera personalnego, zawodowca, o plan treningowy i o naukę wykonywania ćwiczeń? A dietetyka, który po zleceniu i przeanalizowaniu wyników niezbędnych badań laboratoryjnych o to, co jeść, kiedy to jeść, ile pić wody i jaką stosować suplementację? Przecież to wszystko wydaje się logiczne. A w praktyce, miało być pięknie, a wyszło jak zawsze…

Ktoś powie, że nie ma gwarancji na to, że ci ludzie, ci specjaliści, znają się, mimo wykonywanego przez nich zawodu. Przecież wszędzie jest pełno partaczy. Dlatego, racjonalizują, wolą zapytać kogoś, kogo znają. Albo kogoś, kogo ich znajomi znają. Jak kania dżdżu, łakną komuś zaufać. Ale to w takim razie jaką wiedzą, praktyką i doświadczeniem dysponuje ktoś, kto tylko hobbystycznie podszedł do tematu? Ten typ wszechwiedzącego sąsiada, który zjadł zęby na… wszystkim!

Wejdźmy teraz na nasze, ubezpieczeniowe podwórko. Miliony razy słyszeliśmy, że ktoś zapytał „kogoś znajomego, kto jest w temacie”, o to czy warto się ubezpieczyć i dostawał odpowiedź daleką od profesjonalnej porady. „Ubezpieczenie? Moja koleżanka pracuje w banku, jej zapytaj.” Nie chcę generalizować, ale podejście osób pośredniczących w uzyskiwaniu kredytów do ubezpieczeń jest taka, że jest to zło konieczne, które należy kupić, jak najtaniej, aby otrzymać pożyczkę. Koleżanka sama nie ma ubezpieczenia, ale skoro została zarekomendowana do wyrażenia swojego zdania, bez zająknięcia doradza. Że najlepiej brać najtańsze i na minimalne kwoty, które wymaga bank…

Czy to, że ktoś pracuje w branży finansowej, w tym przypadku w bankowości, powoduje, że zna się też na ubezpieczeniach? A czy agenci ubezpieczeniowi znają się tak świetnie na bankowości? Otóż to. W obu przypadkach, odpowiedź jest negatywna. Ale to jest nasza praca, aby wśród ludzi poszerzać tę świadomość i pokazywać, że ubezpieczenia to również specjalizacja. Bo nie mieć pojęcia i doradzać to żaden problem – w końcu i tak nie bierze się odpowiedzialności za swoje świetne rady. „Ja bym się nie ubezpieczał”, ale gdy osoba obdarowana dobroduszną radą posłucha, a następnie zachoruje na poważną chorobę to „doradca” nie zapłaci z własnej kieszeni za leczenie, tylko jeszcze doda, że „i tak by nie wypłacili”…

Profesjonaliści, aby wynieść swoje specjalizacje na wysoki poziom, ustalać odpowiednie standardy, a także promować je, jako godne zaufania, zaczęli tworzyć organizacje. Te stowarzyszenia, związki, cechy, unie, korporacje, bractwa czy kluby zrzeszają osoby, którym zależy na jakości i dobrym wizerunku na zewnątrz. Interes jest wspólny, bo gdy społeczeństwo będzie dobrze postrzegać jakiegoś rodzaju usługi, staną się one popularniejsze. A podnosząc poprzeczkę i kryteria wejścia do zawodu, ograniczamy jednocześnie dostęp dla tak zwanych „czarnych owiec”. Osób, które wpadły tylko na chwilę, ale swoimi działaniami zdążą zepsuć postrzeganie całej branży.

Niemal sto lat temu, w 1927 roku, w Stanach Zjednoczonych, powstało stowarzyszenie Million Dollar Round Table. Gremium zrzeszające mistrzów branży ubezpieczeniowej. Konsumenci dostali wyraźny sygnał, że agenci używający logo MDRT to gwarancja jakości, doświadczenia, etyki i że można ich obdarzyć zaufaniem. W Polsce również mamy członków tego gremium, czego sam jestem przykładem, ale jest nas zbyt mało, aby upowszechnić ten tytuł w społeczeństwie. Potrzebny jest znacznie szerszy ruch promujący profesjonalizm branży ubezpieczeniowej.

I nie tylko doradzam, że powinniśmy coś zrobić, żeby było lepiej. Właśnie w tym celu powołaliśmy do życia Polskie Stowarzyszenie Rekomendowanych Doradców Ubezpieczeniowych. Bo gdy kolejny raz słyszeliśmy, że jakiś przedsiębiorca chciałby się ubezpieczyć, że nie ma nic przeciwko, bo wie, że to potrzebne, ale nie zna się i nie wie kogo zapytać lub jak sprawdzić, u którego agenta to załatwić to stwierdziliśmy, że musimy działać. PSRDU rekomenduje tylko zweryfikowanych pozytywnie doradców, aby klienci mogli pytać o rady tych, którzy potrafią i powinni ich udzielać. A żeby było jeszcze poważniej, MDRT jest oficjalnym partnerem stowarzyszenia, objęło je swoim patronatem, a jego najznamienitsi członkowie, jak Tony Gordon czy Sandro Forte, angażują się w jego rozwój.

To jak znaleźć dobrego agenta? Oczywiście na mapie rekomendowanych doradców ubezpieczeniowych – części portalu, która jest miejscem, gdzie klient spotyka odpowiedniego doradcę.

Udostępnij artykuł

Jeśli artykuł Ci się podoba udostępnij go proszę!